Trzeci sezon doskonałego serialu Game of Thrones dobiegł niedawno końca, rozpoczynając tym samym długi okres oczekiwania na następne dziesięć odcinków pasjonującej opowieści z Westeros. Czy tak to wszystko miało się skończyć? Czy fani serialu przewidzieli numer, który pod samo koniec wyciął im George Martin? Z pewnością nie wszyscy, choć pewnych radykalnych rozwiązań można było się spodziewać, zwłaszcza po akcji Stannisa Baratheona i jego kapłanki, podczas której to spalili oni wspólnie napojone królewską krwią pijawki. Wrzuceniu każdego z tych stworów do ognia towarzyszyły kolejne imiona królewskich uzurpatorów. Jeden z nich już nie żyje, a poza tym, nauczeni przypadkiem Renly'ego, w moc tych czarów nie powinniśmy wątpić.

Czyżby więc za  rok nową serię otworzą nowe trupy? Ciężko cokolwiek przewidzieć, co jest właśnie tym, co chciał osiągnąć pisarz tworzący tę historię. Trzeba się wyleczyć chwilowo z choroby na ten serial i kupić sobie coś z Game of Thrones. T-shirt, torbę, spinkę... Cokolwiek, by jednak utrzymać jakiś kontakt z tamtym światem. Nie można jednak myśleć zbyt wiele, bo nie ma to sensu z co najmniej dwóch powodów – George Martin i tak pewnie wymyśli coś zgoła odwrotnego, a poza tym, to przecież aż dwanaście miesięcy. Lepiej zająć się czymś innym, czas szybciej zleci.